sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział III
 
 
...Osłupiałam, wpatrzona w przepiękną parę czarnych jak noc skrzydeł, otoczonych taką dziwną mroczną czarną aurą.....
- To znaczy, że...
- Są piękne.- nie dałam mu dokończyć.
- Co, moje skrzydła?
- Tak i ta...aura otaczająca je.
- Musisz przywyknąć do takich widoków. Teraz odpowiem na poprzednie pytanie. Zniszczona bariera oznacza, że złamaliśmy...
- Ty złamałeś!!!...- dodał Rafi (mój stróż).
- Ok. Oznacza, że JA złamałem tą...hmmm...powiedzmy barierę, która uniemożliwiała Ci te oto widoki. - uśmiechnął się - Przyznaj Siostra, podoba Ci się to co teraz widzisz...- Bardziej stwierdził niż zapytał, jeszcze szerzej się przy tym uśmiechając.
- Przestań! To nie zabawa! - Wykrzyknął zdenerwowany blondyn. - Zdajesz sobie sprawę co będzie jeśli Pan się o tym dowie?!?!?!...
- Wiem...Wszystko już załatwiłem. Będzie mogła wybrać z kim chce mieszkać.
- Ah tak! Ty sobie już  wszystko zaplanowałeś.
- Powiedzmy. A teraz nie drzyj się tak aniołku, tylko zmykaj do domku, bo muszę wszytko jej wyjaśnić.
- Co ?!?!?!... Po tym wszystkim mam Cię z nią zostawić?!...
- Już nie jesteś jej stróżem, ponieważ już wie, ale Ty powinieneś znać zasady.
- Znam, ale chcę wiedzieć.
- W takim razie jeśli Ty stąd nie wyjdziesz, to ja nic nie powiem. - Rozmawiali sobie tak jakby mnie tu nie było (beznadzieja).
 - Ja nigdzie nie wyjdę. - Uparł się.
 - Raf, proszę ja naprawdę chcę wiedzieć o co tu chodzi.
- Ale...
- Proszę.
- Dobrze, ale chcę być informowany. - Powiedziawszy to wyszedł.
- A więc słucham.
- Hmmm...Gdy wyczułem bardzo nie jasną energię, postanowiłem to sprawdzić. Poznając ciebie i Twoje otoczenie, kombinowałem jak wyjawić Ci prawdę, nie skazując Cię przy tym na śmierć. Wymyśliłem, że odpowiednio jest najpierw skonsultować się z obojgiem włodców, by mieć pewność, że nic Ci nie zrobią.
- Czyli Raf miał racje. Ty to wszystko zaplanowałeś?
- Tak...z tym, że nigdy nie byłem pewny co do Twojej reakcji na wieść a tym kim jesteś.
- Tooo...co oni postanowili?
- Będziesz musiała zdecydować z kim chcesz zamieszkać. Pomieszkasz tydzień u ojca i tydzień u matki, a następnie zdecydujesz.
- Ale...To mnie chyba przerasta.
- Nie martw się. Zawsze będę przy Tobie.
- Tak, a właściwie kiedy ma być ta przeprowadzka?
- Najlepiej, gdybyś zaczęła się już pakować.
- Co?! Tak szybko?! A co ze znajomymi? Co z rodzicami,przecież muszę się z nimi pożegnać.
- Oni nie mogą znać prawdy, bo zostaną usunięci.
- No to nie powiem im prawdy, ale pożegnać się muszę.
- Tak, a niby co im powiesz?
- Powiem, że...
- Że co? - Zadrwił ze mnie.
- Nie wiem! Nie naciskaj! Wiesz, że nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji.
- Więc zróbmy tak, że nie będziesz nic mówić, bo i tak by Ci nie uwierzyli. Tymczasem pakuj się, bo jutro z samego rana przyjdę po Ciebie i przenosisz się do ojca.
- Do piekła? - Spytałam zaciekawiona.
- Tak, ale nie martw się. Tam nie jest źle...- Zresztą sama zobaczysz. Pa  - Powiedział i rozpłynął się nie czekając na moją odpowiedź.



Wieczornego pakowania, chyba nie będę dobrze wspominać. Poszłam do rodziców, aby powiedzieć moje klasyczne "Miłych senków" i przytulić się do nich na tzw. dobranoc. Po wyjściu pędem skierowałam się  do pokoju i płakałam. A więc to koniec...to tak ma się skończyć moje życie na ziemi. Od jutra mam żyć jakby te szesnaście lat życia z fikcyjną rodziną, z przyjaciółmi nie miało miejsca.
Myślałam i płakałam tak długo, aż usnęłam. Rano obudziło mnie irytujące szturchanie w bok.
- Rusz się. - Tak jak powiedział, tak zrobił. Z samego rana zbudził mnie Gab.
- Nooo...weź...co tak wcześnie.
- Uprzedzałem, że będę z samego rana, a w ogóle to jak ty dziewczyno do szkoły wstajesz???...Dobudzić Cię nie idzie.
- Nie chcę. Daj mi jeszcze poleżeć.
- Dobrze. - Powiedziawszy to położył się w poprzek łóżka, czyli częściowo częściowo na mnie, tym samym odcinając mi swym ciężarem dopływ powietrza.
- Co...Ty...robisz?! - Ciężko mi było nawet na niego krzyknąć.
- Leże...
- Ok, ale...nie na mnie!
- Albo leżymy, albo idziemy.
- Dobra złaź. - odpuściłam.
- Hej...przecież chciałaś poleżeć. - Powiedział z szerokim uśmiechem.
- Jakoś dziwnie mi się odechciało. Nie wiesz przypadkiem dlaczego???...- Pytanie retoryczne...no oczywiście, że wiedział dlaczego.
- Jaaa...nie mam pojęcia.- Zrobił tak niewinną minkę, że gdyby nie to co zdarzyło się przed chwilą, byłabym skłonna mu uwierzyć.
-  Taaa...Daj mi chwilkę.
Wzięłam czarne szorty, białą bokserkę z czarną czaszką oraz czarne trampki. Poszłam do łazienki by się wyszykować (tak w skrócie). Gdy wyszłam wpadłam na Gaba.
- I jak gotowa, bo Twoje rzeczy są już na miejscu.
- Tak tylko...
- Co?
- Chciałabym się jeszcze pożegnać. - Jakoś tak smutno mi się zrobiło. Może przez myśl, że już nigdy nie zobaczę osób, które do tej pory były moim całym światem.
- Nie. - To krótkie słowo dobiło mnie jeszcze mocniej.
- Ale, dlaczego ?
- Lepiej dla Ciebie jeśli nie będziesz tego przedłużać. Zresztą mogą przez to zacząć coś podejrzewać.
- Chyba masz rację.
- Nie "chyba", tylko na pewno. Teraz chodź, musimy już iść.



Złapał mnie mocno i w jednej chwili znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu, innym świecie. Było tam tak mrocznie, a zarazem pięknie. Zafascynowana widokiem nie powiedziałam ani jednego słowa...

***
No więc to kolejny rozdzialik. Mamy nadzieję, że przypadnie on do gustu wszystkim którzy czytają naszego bloga (blogi). Prosimy o komentarze. Miłego czytania.
Pozdro Sandii&Ania

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział II   

Poderwałam się słysząc pukanie. Od razu popędziłam w stronę drzwi.
- No, no spóźniony, aż 10 minut.  Nie ładnie, a mi się wypomina.
- Oj cicho, raz się zdarzyło.
- Aleś się odstawił. - Miał na sobie czarne jeansy i białą koszulę do połowy rozpiętą.
- Nie lepiej od Ciebie. - No tak już nie przesadzajmy... Założyłam moją ulubioną czarną na ramiączka, od pasa w górę opięta, a dół był luźny, do połowy ud. Buty, czarne baleriny. Czyli nic szczególnego w moim wyglądzie nie było.
- Dobra już. Idziemy?
- No raczej.


Na szczęście park był niedaleko, jakieś 15 min spacerkiem.
Po dotarciu na miejsce postanowiłam się trochę rozejrzeć.  Jak zawsze trochę atrakcji, głośna muzyka oraz duuużooo...dzieci. Pochodziliśmy trochę po straganach z konkursami, gdzie nagrodą była wybrana maskotka lub coś z biżuterii. Namówiłam Rafiego, aby spróbował i....udało się wybrał dużego białego misia z napisem "You will always by in my heart". Następna część naszej przechadzki był odpoczynek przy fontannie. Gdy tak siedzieliśmy, przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wzięłam misia, wstałam i wrzuciłam mojego towarzysza do środka fontanny pełnej wody i oczywiście jakby nie inaczej musiałam uciekać, gdyż przemoczony Rafael zaczął mnie ścigać.
- Zatrzymaj się! Przecież i tak prędzej czy później Cię dogonię!
- Ale ja wolę później. - Skręciłam w lasek dając sobie tym samym, niewielką przewagę.
Wybiegłam na malutką polanę i doznałam szoku. Bo co w takim miejscu  robi sam Gabriel?
- Hej Gab. Co tutaj robisz?
- Czekam na Ciebie. - Ok to robi się już bardzo dziwne. 
Po chwili dobiegł zdyszany Rafi, przy tym wpadając na mnie i mocząc mi sukienkę.
- Mam Cię! - Wykrzyczał radośnie - Mówiłem, że długo to nie...-przerwał gdy zobaczył siedzącego na powalonym pniu, szatyna. - Czego chcesz. - Wysyczał zły, blondynek.
- A jak myślisz? Heh...ale widzę, że się nie obijasz. - Wskazał na trzymanego przeze mnie misia . - Starasz się jak możesz by nie dowiedziała się prawdy. - Że coo...?!?!?! O czym  on mówi ?!
- Ja ją chronię.
- No, nie wątpię.
- Jakiej prawdy? - Nic już z tego nie rozumiałam.
- No powiedz. Powiedz jej aniołku, kim tak naprawdę jest.
- Nie, nie będę jej narażać!
- Jeśli Ty jej nie powiesz, wtedy będę zmuszony sam jej powiedzieć.
- Nie zrobisz tego! - Pierwszy raz widziałam Rafaela tak wkurzonego.
- A chcesz się przekonać. - Ironiczny uśmiech nie schodził z twarzy Gaba.
- Ale o czym nie chcesz mi powiedzieć? - Skierowałam pytanie do przyjaciela.
- Widzisz Nasza psiapsióła chce wiedzieć. Jesteś jej stróżem to spełnij jej życzenie.
- Nie zesłano mnie tu by spełniać życzenia!
- Dobra, dość tej farsy, nie dałeś mi wyboru. Więc Nan lepiej usiądź, bo po tym co zaraz usłyszysz możesz być w lekkim szoku. - Już stawiałam kroki w jego kierunku, gdy poczułam uścisk na ramieniu. To Raf próbował mnie zatrzymać.
- Nie idź. - Wyrwałam mu się. Chciałam usłyszeć co takiego trzymał przede mną w tajemnicy. Niby przed czym mnie tak "chronił".
- A więc, widzisz  kiedyś z resztą tak jest do dziś, że gdy urodzi się hybryda anioła i demona, wtedy "wasz" stwórca każe je zabić, gdyż "Pan miłosierny" chce chronić swoją dupe, bo stanowi to dla niego potencjalne zagrożenie. A Ty jesteś jedyną ocalałą. Twój ojciec (demon) zesłał Cię na ziemie do ludzkiej rodziny, byś przeżyła, a ten o to blondasek jest Twoim aniołem stróżem. - Dobre jest przyznam, że mnie zatkało.
- Hahaha...Niezłe wymyśliłeś to wcześniej, czy na poczekaniu. - Zaczęłam się śmiać, ale ani jednemu, ani drugiemu nie było do śmiechu, wyglądali nad wyraz poważnie. 
- Nie no błagam Was. Ja jestem hybrydą anioła i demona tak? - Gab pokiwał twierdząco głową - Rafael to mój anioł stróż, tak? - Znowu twierdzące kiwnięcie. - To kim Ty jesteś? Wróżką  zębuszką ?...
- Nie, ja jestem początkującym aniołem śmierci i Twoim przyszywanym bratem.
- Cooo?!??!?!?!... Ja chyba śnie!- Nagle zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami, poczułam pewien...bezwład i runęłam. Nic już więcej nie pamiętam, chyba urwał mi się film...


Obudziłam się na swoim łóżku i już przez chwilę wydawało mi się, że to wszystko najzwyczajniej w świecie mi się śniło. Moja nadzieja pękła jak bańka mydlana, gdy zobaczyłam głos chłopców.
- To wszystko Twoja wina! Gdybyś jej nie mówił...
- Zamknij twarz! Obudziła się.
Podbiegł do mnie Raf i nachylając się nade mną zaczął wypytywać o mój stan zdrowia...
- Jak się czujesz?... - Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, gdyż zauważyłam, że z jego pleców wyrasta para wielkich, śnieżnobiałych, lśniących....skrzydeł.
- Boli Cię coś?! - Znów pytając zaczął wpadać w panikę.
- Ty...Ty ...masz
- Co, co mam? - Dopytywał.
- Skrzydła.
- Jak to widzisz je?!
- Tak, a to źle? - Już się trochę uspokoiłam, w końcu chyba nic mnie dzisiaj nie zaskoczy.
- Widzisz. Mówiłem, że to nie szok. Po prostu bariera została zniszczona.
- Co to znaczy, że zniszczona została jakaś bariera? - Powiedziałam i podparłam się na łokciach by spojrzeć na...jak się okazało mojego przyrodniego brata. Osłupiałam, wpatrzona w przepiękną parę czarnych jak noc skrzydeł, otoczonych taką dziwną mroczną czarną aurą.....


***

I rozdział skończony!!!... Mamy nadzieję, że choć trochę was zaciekawił. Naszym zdaniem najlepsze jeszcze przed wami, ale to tylko nasza opinia. Prosimy o komy co jest do poprawki oraz co wam się podoba. Tymczasem życzymy przyjemnego czytania.
Pozdro Sandii&Ania

 


 

 

sobota, 1 czerwca 2013

                                                                         
"Niebo vs Piekło"

Rozdział I

                                                                           
Miałam normalne życie , życie nastolatki z normalną kochającą rodziną, ze wspierającymi mnie przyjaciółmi.
Miałam dwoje najlepszych przyjaciół, a mianowicie Laurę oraz Rafaela (Rafiego).



Byłam właśnie z Rafim w parku. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a ja od pewnego momentu czułam się nieswojo, zupełnie jakby ktoś nas obserwował. Najpierw się rozejrzałam, lecz gdy nikogo nie zauważyłam, postanowiłam się odwrócić. Zobaczyłam wpatrującego się w nas jakiegoś nastolatka na oko w moim wieku. Rafi zauważył, iż jestem niespokojna i od razu zareagował...
- Hej Nan, wszystko w porządku?
- Niee...tylko - odwróciłam się na chwilę w stronę kolegi, aby za chwilę znów powrócić wzrokiem do owego "Pana nieznajomego" ale gdy to zrobiłam nikogo już nie było <dziwne>.
- Tylko, co? - Dopytywał się już zaniepokojony kolega.
- Nic. Wydawało mi się coś.
- Na pewno ? Wiesz gdyby coś było nie tak....
- Tak, tak wiem mogę się wtedy zgłosić do Ciebie. Spokojnie wiem. Nie martw się .
- No dobrze, to wróćmy do tematu...- i tak rozmawialiśmy jeszcze trochę, natomiast ja nadal czułam wzrok Pan N.


Następnego dnia w szkole...w klasie mojej i Rafa ( niestety ale Laura chodzi do innej szkoły), pojawił się nowy uczeń.
- A, więc do naszej klasy dołączy nowy uczeń. Dopiero się tu wprowadził więc mam nadzieję, że miło go powitacie.
Wszyscy byli ciekawi nowego, ja również, do póki go nie zobaczyłam...
Był to ten sam chłopak który tak bacznie nas obserwował...a może...może mi się to wydawało...Już sama nie wiem.
- No, śmiało - zachęcił go nauczyciel - przedstaw się.
- Mam na imię Gabriela, więcej nie musicie wiedzieć, ponieważ długo tu nie pobędę.
Zdziwiłam mnie jego wypowiedź, albo jest faktycznie "dziwny", albo przeprowadził się na niedługi okres czasu. Nauczyciel również się trochę zdziwił.
- Dobrze, w takim razie usiądź z panną Naomi. Ostatnia ławka pod oknem. Ona pomorze Ci się zaaklimatyzować w klasie.
No pięknie, że Rai musiał usiądź dzisiaj z kolegom. Ten cały Gabriel usiadł obok i podał mi rękę.
- Witaj. Myślę, że się dogadamy. - Powiedział z uśmiechem. Jej, jak dziwnie. Myślałam, że taki ponurak jak On nigdy tego nie okazuje.
- Hej. Ja też tak sądzę. - Podałam rękę i odwzajemniłam uśmiech, bo co innego miałam zrobić?...Może powiedzieć: "Hej to ty nas obserwowałeś wczoraj w parku? Jesteś dziwny." - i wyjść. Nie...No pewnie, że nie. Więc niestety, ale całą lekcję czułam się...nieswojo.
Na przerwie Gabriel rozpoczął rozmowę, a co mnie zdziwiło nigdzie nie wiedziałam mojego przyjaciela, a przecież każdą przerwę spędzaliśmy razem.


2 tygodnie później...

W miarę możliwości zaprzyjaźniłam się z nowo poznanym uczniem, choć nie zmienia to faktu, iż uważam, że jest delikatnie mówiąc...Trochę dziwny. Taki mroczny, tajemniczy, innymi słowy wzbudza moją ciekawość, ale Rafi ciągle mnie poucza, że "On na moi miejscu nie ufałby Gabrielowi", nie rozumiem go.
  
                                                           
Jest piątek. Nareszcie!!!....

Ostatnia godzina lekcyjna i upragniony, tak długo wyczekiwany weekend. Do domu wracałam z moim przyjacielem.
- Wiesz, nadal uważam, że nie powinnaś się z nim zadawać. - Oczywiście chodzi mu o Gaba.
- Nie rozumiem o co Ci chodzi? Co do niego masz, że mi takie rady dajesz? - Spytałam już zirytowana całą tą sytuacją , no bo ile można ciągnąć jeden temat.
- Niby nic, tylko... jakoś nie budzi mojego zaufania.
- Mhm...- moja baaardzo dyplomatyczna odpowiedź.
- No dobra, dobra. Już się zamykam. Wiesz, że jutro jest festyn w parku?
- Świetnie, idziemy?
- Jasne. Przyjdę po Ciebie o 16:00. Ok?
- Tak, ale pod jednym warunkiem.
- A  jakim? - Powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Skończysz w końcu temat Gaba.
- A, to...no ok. Myślałem, że dasz jakiś ciekawszy warunek.
- Idź, bo Cię palne...- dostał ode mnie kuksańca w ramię i zaczęliśmy się śmiać. Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy pod mój dom.
- To do jutra! - Rzuciłam  na odchodne.
- Pa.
I tak skończył się męczący tydzień szkolny. Wieczorem porozmawiałam jeszcze z kuzynką na skype (niestety nie mieszka w Polsce, razem z rodzicami przeprowadził się do Grecji), wzięłam kąpiel i poszłam spać.


Następny dzień....

Już z rana zaczęłam się szykować na dzisiejszy festyn ( nie to żebym była rannym ptaszkiem. O nieee... w ręcz przeciwnie, po prostu  nie mogłam się doczekać tego festynu...jak małe dziecko).
Nadeszła upragniona 16:00, a mojego blondaska nie było ( zapomniałam wspomnieć, że Raf jest zupełnym przeciwieństwem Gaba, gdyż ma blond włosy i ciemną karnację której zawsze mu zazdrościłam, a Gabriel ma kruczo-czarne włosy, które wspaniale odznaczają się przy jego białej, wręcz porcelanowej cerze ). Osobnik zawsze tak punktualny, który przy każdej okazji ( a ma ich całkiem sporo ) wypomina mi spóźnialstwo, sam nie przychodzi o czasie. Ha nie zapomnę mu tego wypomnieć. Poderwałam się słysząc pukanie. Od razu popędziłam w stronę drzwi.... 


*************************************************
No pierwszy rozdział naszego nowego opo. Jak na razie nic się nie dzieje, ale to kwestia czasu gdyż już niedługo nasza bohaterka dowie się czegoś co przewórci jej życie o 360 stopni....tego możecie być pewni :). Tymczasem życzymy miłego czytania i prosimy o komentarze.
Pozdro  Sandii&Ania